• Gorczański Portal Informacyjny
  • Piątek, 29 marca 2024
  • Imieniny: Wiktoryna, Helmuta, Ostapa
Reklama
Wiadomości
Data: 22 stycznia 2019, Wtorek / Ilość wyświetleń: 4372

Wielka wśród gwiazd... Festiwal sztuki wokalnej poświęcony Annie Kościelniak (zdjęcia)

W kościele św. Teresy w Rabce-Zdroju odbył się I Festiwal Sztuki Wokalnej poświęcony, pochodzącej z Ponic wybitnej śpiewacze operowej, pedagog i sopranistce, prof. Annie Kościelniak (1927 – 2015).

Koncert pod patronatem JM Rektora AM w Katowicach prof. dra hab. Wł. Szymańskiego, przygotował ks. adt dr hab. Paweł Sobierajski, ostatni dyplomant Maestry, kontynuator jej dzieła pedagogicznego w katowickiej Akademii Muzycznej. Jak podkreślał, ziściło się jego wielkie pragnienie, by w rodzinnych stronach jego wielkiej nauczycielki, zorganizować festiwal sztuki wokalnej. - Dziś na tym koncercie wystąpią gwiazdy, które znają panią profesor i ci, którzy jej nie znali, ale są spadkobiercami jej muzycznego talentu – powiedział i zaprosił wszystkich na występy.

Przed zgromadzoną w kościele publicznością wystąpili: Ewa BIEGAS – sopran; Gabriela STOLIŃSKA – sopran / AeG, ks. Paweł SOBIERAJSKI – tenor; Dawid BIWO – bas-baryton, Grzegorz BIEGAS – pianista; SILESIAN BRASS QUINTET, Chór Cantantes Angelicus oraz Chór Dziecięcy Rabki-Zdroju (Kinga Brandys-Wojciak). W programie znalazły się kolędy, pieśni sakralne, modlitewne arie operowe. Zebrani mogli usłyszeć utwory m.in. Rutkowskiego, Mozarta, Haendela, Haydna, Verdiego czy Moniuszki. Koncert zakończyła kolęda „Bóg się rodzi” wspólnie zaśpiewana przez wszystkich wykonawców i wiernych.

Na zakończenie występów ks. Paweł Sobierajski podziękował za gościnę i przychylność gospodarzom i współorganizatorom wydarzenia – księdzu proboszczowi Dariuszowi Paculi, burmistrzowi Leszkowi Świdrowi i dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury Joannie Lelek. Sam również, oraz towarzyszący mu artyści, odebrali podziękowania od władz miasta za wydarzenie, jakiego jeszcze w Rabce-Zdroju nie było.

- Najczęściej bywa tak, że jeżeli chcemy posłuchać mistrzów scen operowych, musimy jeździć do Krakowa. Dzisiaj było inaczej, to Państwo przyjechaliście do nas, za co jesteśmy wam bardzo wdzięczni. Jestem wdzięczny księdzu za determinację, żeby doprowadzić ten festiwal do skutku, a artystom za to, że przypomnieliście nam osobę, która stąd pochodzi. Dzięki wam staje się ona nieśmiertelna – powiedział burmistrz Leszek Świder.

Poproszony przez burmistrza o bis, ksiądz Sobierajski zaśpiewał na koniec arię C. Bixio - pieść neapolitańską „Mamma".

Wielka wśród Gwiazd

"Żyłam sztuką, żyłam miłością, nigdy nie czyniąc krzywdy nikomu…” wyznaje Tosca w II akcie dzieła Giacomo Pucciniego, skarżąc się przed samym Bogiem na Jego tajemniczą obojętność mimo pokornej prośby bohaterki...

Czy śpiewając po wielokroć te słowa Anna Kościelniak czuła, że wypowiada proroctwo, które spełni się pod koniec jej życia, gdy dotknięta ciężką chorobą, obezwładniona niemocą umierała w Katowicach w sierpniu 2015 roku. „Urodziłam się 17 stycznia 1927 roku w Ponicach, powiat Nowy Targ (pisze o sobie w krótkiej biografii odnalezionej w jej domowym archiwum). Szkołę Podstawową oraz Gimnazjum ukończyłam w Rabce-Zdroju. Następnie Państwową Średnią Szkołę Muzyczną w Krakowie w klasie śpiewu solowego Erazmy Janowicz- -Kopaczyńskiej). Tam też w Liceum Muzycznym złożyłam egzamin dojrzałości. Studia wokalne ukończyłam w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie w 1956 roku w klasie śpiewu prof. Ady Sari z wynikiem bardzo dobrym”.

Uczennica Ady Sari

W prywatnej rozmowie zwierzała się kiedyś, iż udając się na studia do Warszawy chciała się kształcić pod opieką Stanisławy (Steni) Zawadzkiej – sopran, gwiazdy światowego formatu. „Po egzaminie wstępnym, który zaśpiewałam dość dobrze, ale jako mezzosopran, bo tak mnie prowadzono w Krakowie, czekałam pod salą wraz z ojcem na panią prof. Zawadzką, żeby ją prosić o przyjęcie mnie do swojej klasy, co zresztą było umówione. Pierwsza z sali egzaminacyjnej wyszła Ada Sari. Podeszła do nas i powiedziała: Czy możecie mi Państwo towarzyszyć w drodze do domu? Chciałabym z Państwem pilnie porozmawiać… A potem już na ulicy zaczęła mówić: Dziecko, śpiewałaś dobrze, ale nie swoim głosem…Zawadzka chce, byś nadal była mezzosopranem, na co ja zgodzić się żadną miarą nie mogę. Szkoda tego pięknego głosu! Będziesz się uczyć u mnie, ale jako sopran! Mając za sobą 9 lat edukacji wokalnej, warszawska adeptka śpiewu solowego chciała wypłynąć na szerokie wody. Na osiem lat związała się z Operą Krakowską, w której już w pierwszym sezonie przygotowała partię Mimi i Muzetty w „Cyganerii”, Toski, Neddy w „Pajacach”, Giulietty w „Opowieściach Hoffmanna”, Madama Butterfly, Micaeli w „Carmen”, Stryjenki ze „Strasznego Dworu”, Hrabiny z „Wesela Figara”, Marzenki ze „Sprzedanej narzeczonej” i Leonory z „Mocy przeznaczenia”. Ale w operze nie zaśpiewała ani jednego przedstawienia, mimo osobistych skarg i protestów samej Ady Sari!

Droga do Bytomia

W końcu 28 kwietnia 1958 r. młoda Artystka zmierzyła się z bardzo wymagającą partią sopranową moniuszkowskiej Halki. W obecności Ady Sari odniosła wielki sukces, o którym mówili krytycy, nie szczędząc Śpiewaczce zasłużonych pochwał. Jeden z nich pisał: „Solistka wniosła w tę rolę korzystną aparycję i urodę sceniczną, głosowo dając sobie świetnie radę z trudnościami, zarówno lirycznych jak i dramatycznych fragmentów partii”. (J. Parzyński). Dlaczego więc tak długo nie śpiewała? Znaleziona w jej archiwum dokumentacja wydaje nienajlepsze świadectwo o tamtej Operze, jej dyrekcji i ponurych czasach słusznie minionej epoki. Z pomocą ukochanej Sari szukała Anna Kościelniak szczęścia: tym razem w Operze Wrocławskiej oraz Operze Śląskiej w Bytomiu. To właśnie z Operą Bytomską współpracowała kilkakrotnie podczas „okresu krakowskiego” swej kariery, kreując na deskach tego, bez wątpienia najlepszego wówczas polskiego teatru operowego, partię Halki. Właśnie w tej roli zapamiętał ją jeden z melomanów, dzisiaj dyrektor wielu polskich scen operowych, Sławomir Pietras, który w swoich wspomnieniach o artystce notuje: „To były lata sześćdziesiąte ubiegłego stulecia. W Operze Śląskiej w Bytomiu pojawiła się solistka wykształcona i wychowana przez Adę Sari (…) Jej nazwisko natychmiast skojarzono z interpretacją moniuszkowskiej „Halki”. (…) Dziewczęca uroda z pięknymi, naturalnymi włosami, wdzięk sceniczny w tonacjach na przemian lirycznych i ekspresyjnych, gracja w poruszaniu się dostosowana do wizerunku kreowanej postaci, wreszcie piękny, ciemny sopran dramatyczny, wyrównany i uporządkowany w całej skali, oto – z grubsza rzecz biorąc – kapitał artystyczny, z jakim przyszła gwiazda operowa startowała do kariery w zespole szczególnie obfitującym w wybitne odtwórczynie roli „Halki”. (…) Pierwsze lata kariery Anny Kościelniak przebiegały w atmosferze ciągłej konkurencji przy wysokim poziomie artystycznym wykonywanych spektakli. Starannie wykształcona i świetnie dysponowana bez trudu dawała sobie radę z coraz to nowymi wyzwaniami repertuaru. W różnych sezonach oglądałem ją na scenie w „Kawalerze srebrnej róży” Ryszarda Straussa (Marianna), „Zaręczynach w klasztorze” Sergiusza Prokofiewa (Klara), „Rycerzu Sinobrodym” Jakuba Offenbacha (Boulette), „Andre Chenier” Umberto Giordano (Madelon). Szczególny aplauz wzbudziła jako Eurydyka w „Orfeuszu w piekle” Jakuba Offenbacha, a podziw i respekt w tytułowych partiach „Toski”, „Madame Butterfly” i „Turandot” w operach Giacomo Pucciniego oraz „Aidzie” i „Don Carlosie” (Elżbieta) Giuseppe Verdiego. Powszechnie uważano, że zbyt wcześnie porzuciła scenę dla działalności pedagogicznej. Odnosząc również w tej dziedzinie liczne sukcesy przedłużyła swój żywot artystyczny, dobrze służąc polskiej scenie operowej, zarówno jako wspaniała śpiewaczka, jak i później jako wybitny profesor śpiewu”. (S. Pietras)

Tak to komentował pracę Anny Kościelniak jeden z Jej partnerów scenicznych, nieżyjący już dzisiaj Bogdan Paprocki: „Jej przepustką do kariery nie było chłoporobotnicze pochodzenie, partyjne zaplecze czy polityczna poprawność, ale piękny głos, zdolności aktorskie i urok sceniczny, którym przewyższała swoje rywalki, zwłaszcza niektóre; tym zjednywała sobie wielką admirację publiczności oraz co mądrzejszych krytyków”.

Najlepszą recenzję o Artystce wydał kiedyś ówczesny uczeń jednego z zagłębiowskich liceów, który przyznał, iż wielokrotnie wagarował, unikając zajęć szkolnych i obierając za cel swych wycieczek właśnie Operę Bytomską i próby generalne z Anną Kościelniak na scenie. „Było czego posłuchać – głos można było dosłownie jeść łyżkami – i było na co popatrzeć…” – pointował.

Wybitny pedagog

Prezentując artystyczny dorobek Śpiewaczki, nie można pominąć jej działalności koncertowej oraz wielkiego zaangażowania pedagogicznego. Już od 1964 roku Solistka podjęła pracę w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach (obecnie Akademia Muzyczna), prowadząc zajęcia z emisji głosu. W latach 70.tych trafiła do Koszęcina jako korepetytor głosu członków Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”, natomiast w latach 80.tych do Teatru Rozrywki w Chorzowie, by podjąć pracę w charakterze nauczyciela emisji głosu dla śpiewających aktorów. Artystka wychowała kilka pokoleń artystów występujących do dzisiaj na różnych estradach czy scenach operowych Polski, Europy i Świata, by przypomnieć tych z ostatnich lat pracy Maestry: Mariola Płazak-Ścibich – sopran (Opera Śląska), Karin Wiktor-Kałucka – sopran (Opera Krakowska), Marta Piszczek-Wilk – sopran (Teatr Muzyczny w Łodzi), oraz laureaci nagród na międzynarodowych konkursach wokalnych: Barbara Baranowska – mezzosopran (włoskie i niemieckie sceny operowe), ks. Paweł Sobierajski – tenor.

Ufając głęboko, że Artysta nigdy do końca nie umiera, bo przecież zostają jego dzieła, wierna publiczność i wdzięczni uczniowie, Bogu dziękuję za profesor Annę Kościelniak.

Autor: Ks. adt dr hab. Paweł Sobierajski, ostatni dyplomant Maestry, kontynuator jej dzieła pedagogicznego w katowickiej Akademii Muzycznej.

Źródło: UM Rabka-Zdrój
Reklama
Zobacz także
Reklama