• Gorczański Portal Informacyjny
  • Piątek, 29 marca 2024
  • Imieniny: Wiktoryna, Helmuta, Ostapa
Reklama
Wiadomości
Data: 12 października 2011, Środa / Ilość wyświetleń: 5883

Kasinka Mała: od 6 lat brud z ulicy zalewa mu działkę, a urzędnicy nic nie robią

Żeby wygrać z urzędnikami trzeba mieć dużo cierpliwości, uporu i wiary w to, że ma się rację. Po 6 latach walki z urzędniczą machiną pan Antoni Szlaga, przedsiębiorca z Kasinki Małej, jest blisko wygranej jak nigdy dotąd. Jest szansa, że doprowadzi swoją sprawę do szczęśliwego finału, ale ile stracił przez te wszystkie lata nerwów, pieniędzy i czasu, żeby udowodnić urzędnikom głupie postępowanie - wie tylko on sam.

W 2005 roku, kiedy pan Antoni tylko dowiedział się o planowanej budowie chodnika wzdłuż dzisiejszej drogi wojewódzkiej przy której mieszka i przy której prowadzi szkółkę leśną, napomniał urzędnikom, żeby zawczasu uregulowali stosunki wodne w obrębie jezdni. Jako pierwszy, jak mówi, zawinił projektant, który wprowadził w błąd gminę, a potem starostwo, że woda deszczowa z jezdni ma ujście do rzeki. Na podstawie błędnych założeń wydano pozwolenie wodno-prawne i pozwolenie na budowę, a na końcu wybudowano chodnik. Chodnik powstał, ale powstał też problem. Woda deszczowa z ulicy, owszem, spływa kanalizacją do separatora, ale ten wcale jej nie czyści. Pobliski rów zasilają ropopochodne nieczystości. Woda spływająca z ulicy jest mętna, ma nieprzyjemny zapach i charakterystyczne wielobarwne smugi. Pół biedy, gdyby spływała do nieodległej rzeki. Byłby to problem ochrony środowiska, a nie pana Antoniego. Tymczasem woda stoi w rowie biegnącym wzdłuż działki pana Antoniego na której rosną krzewy ozdobne z jego szkółki leśnej, a że rów nie ma odpływu, przy większych opadach deszczu na jego działce tworzy się śmierdzące jezioro. - Nawet nie liczę, ile drzewek mi uschło, ile musiałem wywieźć i spalić - mówi przedsiębiorca. Wybudował nawet wały przeciwzalewowe, ale woda nadal wdziera się na jego działkę.

Przez kilka lat urzędnicy nie robili nic, żeby naprawić popełniony błąd. Ignorowali go, straszyli karami za nieuzasadnione wstrzymanie inwestycji, odsyłali od Annasza do Kajfasza. Otrzymał w tym czasie i wysłał prawie 160 pism! Ma ich opasłe tomy, spięte w segregatorach. Trzeba było kilku lat ciągłego wytykania im nieprawidłowości i pukania do drzwi wielu urzędów, żeby zaczęli przyznawać się do błędów. Aktualnie unieważnione są praktycznie wszystkie decyzji w sprawie chodnika, łącznie z pozwoleniem na budowę. Wszystkie zostały podjęte, jak orzeczono, z naruszeniem przepisów. - Cała ta inwestycja jest w tej chwili nielegalna. W swoim ostatnim postanowieniu Samorządowe Kolegium Odwoławcze napisało nawet gminie punkt po punkcie, w jaki sposób wójt powinien postąpić w tej sprawie, ale rozwiązania sprawy nadal nie ma - wyjaśnia pokrzywdzony mieszkaniec Kasinki Małej.

Nadzieja pojawiła się na niedawnej sesji Rady Gminy Mszana Dolna, na której pan Antoni został wysłuchany przez radnych. Nie było nikogo, kto nie przyznałby mu racji. Łącznie z wójtem Bolesławem Żabą, który jako zadeklarował wolę ostatecznego rozwiązania tego problemu. Wójt nie ukrywał, że problem powstał i urósł do olbrzymich rozmiarów za czasów jego poprzednika Tadeusza Patality, a teraz na niego spadł ciężar jego rozwiązania. Akurat na tej sesji obecny był były wójt Patalita, który przyjechał namawiać radnych do głosowania na niego w wyborach do Sejmu, ale poproszony przez wójta Żabę, żeby wyjaśnił, o co w tym wszystkim chodzi, odmówił, tłumacząc się brakiem czasu i szybko wyszedł. Tłumaczył się za niego wójt Żaba. - Obejmując urząd zastałem tą sytuację. Sprawa jest bardzo skomplikowana pod względem formalno-prawnym. To prawnicy muszą się tym zająć, żeby ją rozwiązać. Poprosiłem radców prawnych, żeby ustalili literalnie, co zostało zawinione. Może pracownicy wykonywali tylko polecenia poprzedniego wójta - mówił w odpowiedzi na skargę pana Antoniego, którą złożył na urzędników i gdy zagroził, że nie będzie płacił na nich podatków. - Sprawa odprowadzenia wody z tej drogi nie została dobrze załatwiona i analizujemy ją. SKO wskazało pewne sposoby załatwienia tej spawy, ale to wymaga czasu i analizy. Mogę obiecać panu Antoniemu, że przyjrzymy się temu dokładnie - obiecał wójt Żaba.

Pierwsze efekty już są. Wójt poinformował pana Szlagę w piśmie, które otrzymał w tym tygodniu, że odsunął od prowadzenia tej sprawy inspektora ds. ochrony środowiska Józefa Pajdzika, który do tej pory się nią zajmował. Przedłużył też termin jej załatwienia do 4 listopada. W piśmie przyznał, że odprowadzenie wód opadowych z drogi wojewódzkiej powoduje szkodliwe oddziaływanie na grunt pana Szlagi.

- Ja nawet odstąpię kawałek swojej parceli, byleby wszystko zrobili tak jak się należy, logicznie. Nie będę występował o odszkodowania, nie chodzi mi o to. Chcę żeby tylko przyznali się do błędu i naprawili to, co zepsuli. Niech odprowadzą wodę z rowu korytkami do rzeki i będzie po kłopocie. To przecież nie jest aż takie trudne – mówi pan Szlaga.

(mr)

Reklama
Zobacz także
Reklama