• Gorczański Portal Informacyjny
  • Czwartek, 28 marca 2024
  • Imieniny: Anieli, Renaty, Kastora
Reklama
Wiadomości
Data: 9 grudnia 2011, Piątek / Ilość wyświetleń: 5971

Katarzyna Ceklarz: Chcieliśmy odmłodzić kadrę - nie tylko ludzie starsi i emeryci zajmują się rękodzielnictwem

"Chcieliśmy znaleźć przedmiot, który mógłby się stać rabczańską pamiątką. Nie wiem, czy to się udało, czy to już ten etap, może nastąpi efekt echa, przyjdą kolejni, z kolejnymi, może ciekawszymi propozycjami. Zobaczymy". Rozmawiamy z Katarzyną Ceklarz ze Stowarzyszenia "Kulturowy Gościniec", koordynatorka projektu "Made in Rabka" i konkursu "RabCool - Kulturowy Produkt Roku 2011".

Skąd się wziął pomysł na projekt "Made in Rabka"?

Katarzyna Ceklarz: - Kiedyś, przeglądając na stoisku pantofle i kapcie produkowane w Rdzawce, zauważyłam na nich niewielką naklejkę z napisem "Made in Italy". To było oczywiste oszustwo. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, dlaczego ludzie chcąc promować swoje - dobrej jakości - wyroby, muszą podszywać się pod zupełnie inny kraj. Stwierdziłam, że takie działanie na dłuższą metę nie ma sensu, i że trzeba zrobić coś, aby przekonać ludzi, że to co zrobione jest w Rdzawce, Rabce, Skawie itp. nie jest wcale gorsze. W ten sposób zrodził się pomysł na nazwę „Made in Rabka” za którym poszła koncepcja całego projektu. Główną ideą była promocja ludzi, którzy wykonują ręcznie różne przedmioty, samemu przy tym pozostając w ukryciu. O ich twórczości wie z reguły tylko najbliższa rodzina i kilku przyjaciół.

Jak ich znajdywałaś?

K.C.: - Tak naprawdę - pocztą pantoflową. Najpierw udało mi się dotrzeć do 2-3 osób, które skierowały mnie do następnych. Do tego, gdy pojawił się na stronie internetowej "Kulturowego Gościńca" odpowiedni komunikat, zaczęły do nas spływać maile z danymi kontaktowymi kolejnych twórców. W efekcie udało się dotrzeć do 18 nominowanych, przeprowadzić z nimi wywiady, które wraz z fotografiami autorstwa prezesa Jana Ceklarza, systematycznie publikowaliśmy na stronie Stowarzyszenia.

Jakie były ich reakcje, gdy do nich docierałaś?

K.C.: - Tylko jedna z nominowanych osób zgłosiła się do nas sama - od razu z bardzo pozytywnym nastawieniem do projektu. Innych trzeba było trochę "pociągnąć za uszy". Ale gdy już znalazłam kontakt i wykonałam telefon, aby się umówić na spotkanie, to odzew był z reguły entuzjastyczny. Otrzymując zaproszenie do konkursu twórcy byli bardzo zadowoleni, choć sami się nim wcześniej nie interesowali. Cieszyli się gdy w następstwie naszych spotkań pojawiały się w Internecie wywiady, a później ich skrócone wersje w lokalnej prasie. Wydawało mi się, że dzięki temu zaczęli sami dostrzegać wartość swoich wyrobów, których wielką siłą jest miedzy innymi to, że są tworzone tutaj - na miejscu.

I o to chodziło, żeby właśnie wyciągnąć ich z podziemia?

K.C.: - To jedna rzecz, na której nam zależało. Drugą sprawą była chęć promowania rękodzielnictwa jako takiego. Chcieliśmy, aby któryś z tych przedmiotów stał się w przyszłości souvenirem z Rabki, kojarzącym się z naszym miastem. Nie "Made in China", ale właśnie "Made in Rabka". Aby sami nominowani zaczęli myśleć o swoich wyrobach w tej kategorii, każdy z nich otrzymał, w ramach projektu, kilkadziesiąt niewielkich naklejek z tym hasłem. Chcieliśmy znaleźć przedmiot, który mógłby się stać rabczańską pamiątką. Nie wiem, czy to się udało, czy to już ten etap, może nastąpi efekt echa, przyjdą kolejni, z kolejnymi, może ciekawszymi propozycjami. Zobaczymy. Konkurs wygrały filcowe torebki autorstwa Natalii Klęsk, które bez wątpienia zasługiwały na nagrodę. Jak jednak potoczą się dalsze losy tego produktu trudno dzisiaj przewidzieć.

Wyjaśnij mi, dlaczego nie było tutaj twórców ludowych.

K.C.: - Z prostej przyczyny, twórcy regionalni mają już swoją galerię "Pod Lilianą", gdzie promują się od lat. W tym projekcie nie o takich ludzi nam chodziło. Chcieliśmy też, nie ukrywam, nieco odmłodzić kadrę, gdyż od dawna funkcjonuje stereotyp, że tylko na emeryturze i tylko ludzie starsi zajmują się rękodzielnictwem. Chcieliśmy po prostu świeżych pomysłów, świeżych produktów - czegoś nowego. To się myślę udało. Mam nadzieje, że finałowy kiermasz, cieszący się dużym powodzeniem, zainspiruje kolejnych twórców do działania.

Co dalej z tym pomysłem, produktem, marką „Made in Rabka”?

K.C.: - Jest to projekt pomyślany w ten sposób, że w tym roku skupiliśmy się na produktach artystyczno-użytkowych. W przyszłym, jeśli wszystko, co zaplanowaliśmy się powiedzie, chcielibyśmy pomóc w promocji utworów muzycznych tzw. zespołów "garażowych", których jest w Rabce dużo, ale podobnie jak z rękodzielnikami, póki co pozostają nieznani szerszemu gronu odbiorców. Oczywiście, chodzi nam o takich, którzy tworzą własne kompozycje, a nie covery. Chcielibyśmy stworzyć Rabczańską Listę Przebojów, czy też Rabczańską Scenę Muzyczną, jak to sobie roboczo nazwaliśmy. Jeśli się powiedzie, to najlepsze utwory nagramy na płytę.

Jeśli chodzi o twórców biorących udział w tegorocznym konkursie, to uważam, że miasto mogłoby z nich skorzystać na co najmniej dwa sposoby. Po pierwsze, tak jak wspomniał wiceburmistrz Robert Wójciak, można by stworzyć w Rabce miejsce, w którym mogliby prezentować i sprzedawać swoje wyroby, stając się tym samym atrakcją dla turystów. Park nam pięknieje, powstała tężnia, jest po co przyjeżdżać do uzdrowiska, więc byłoby dobrze gdybyśmy również mogli zaoferować gościom ciekawe pamiątki, pomagając im zostawić tutaj pieniądze (śmiech).

Po drugie, wydaje mi się, że wiele z nominowanych przedmiotów mogłyby spokojnie promować Rabkę w czterech miastach partnerskich. Są to przecież rzeczy robione ręcznie, unikatowe, miejscowe, nawiązujące do regionu. Podkreślał to zresztą przewodniczący Komisji Konkursowej - Piotr Bies.

Na galę finałową przyszło bardzo dużo osób, co świadczy o dużym zainteresowaniu rękodziełem i waszym projektem. Spodziewaliście się tego?

K.C.: - Nie ukrywam, że tak! Projekt w swojej końcowej fazie wzbudził ogromne zainteresowanie, w głosowaniu wzięło udział kilka tysięcy internautów. W sam kiermasz zaangażowanych było wielu twórców, z których każdy stanowił "żywą reklamę". Gdy do tego dodamy efekt kampanii w mediach oraz na plakatach a także fanów muzyków biorących udział w projekcie (Kuba "Bobas" Wilk, Rafał Chrustek, Krzysiek Chrustek, Marek Podlecki i Piotr Kolecki), to okazuje się, że w sali, w której odbywał się finał zrobiło się za ciasno. Przy okazji chciałam zaznaczyć, że koncert najlepszych rabczańskich muzyków był możliwy tylko dzięki zaangażowaniu vice-prezesa Stowarzyszenia - Piotra Koleckiego, który zdołał ich namówić do współpracy, chociaż nie mogliśmy im zaoferować nawet złotówki wynagrodzenia. Świadczy to o tym, że projekt się spodobał, i że nie trzeba mieć nie wiadomo jakiego budżetu, aby zorganizować dobrą imprezę.

Rozmawiał Robert Miśkowiec
Reklama
Zobacz także
Reklama