List otwarty Piotra Biesa: Po trzydziestu latach (!) od powstania projektu, wciąż jestem gotów do współpracy, by pomóc miastu w którym mieszkam

RABKA-ZDRÓJ: Artysta-rzeźbiarz Piotr Bies, doktor w dziedzinie sztuki wizualne, przesłał do naszej redakcji z prośbą o opublikowanie list otwarty skierowany "do burmistrza Rabki-Zdroju, radnych uzdrowiska i dyrektorów uzdrowiskowych ośrodków leczniczych, oraz do wszystkich ludzi zainteresowanych kondycją Rabki". Artysta nawiązuje w nim do dyskusji na temat problemu spadającej liczby dzieci przyjeżdżających na leczenie do Rabki i wraca do swojego autorskiego pomysłu stworzenia ogrodu baśni.

"Szanowni Państwo!

Z uwagą przeczytałem relację na stronach Gorce 24, ze spotkania osób troskających się o Rabkę, które odbyło się 12. kwietnia b.r. w Zakładzie Przyrodoleczniczym. Każdy z dyskutantów wyrażał zaniepokojenie malejącą z roku na rok liczbą dziecięcych kuracjuszy i każdy próbował dać jakąś swoją receptę. Chciało by się powiedzieć, parafrazując Wielkiego Pisarza „Panie Wołodyjowski! Larum grają! (…) A ty się nie zrywasz! Szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz?” Otóż Wołodyjowskich ci u nas dostatek i każdy szablą wymachuje, ale może nie taką jak trzeba i nie tak jak być powinno. Padła propozycja, by zmienić stosowne przepisy, ustawy, zmienić prawo, wprowadzić nową legislację tak, by dzieci na leczenie do Rabki przyjeżdżały. Jednym słowem zmusić małych pacjentów i kuracjuszy, a przede wszystkim ich rodziców, którzy to przecież o swoich dzieciach decydują, aby te dzieci nawet wbrew własnej woli do naszego Zdroju zawitały. A co im damy w zamian? Bazę leczniczą i nic więcej. Co damy rodzicom i innym dorosłym chcącym się tu leczyć? Nawet najnowocześniejsze sanatoria z najlepszymi specjalistami (zapewnienie takiej nowoczesnej bazy jest niezwykle kosztowne) nie przyciągnie do nas nikogo z własnej i nieprzymuszonej woli. W herbie Rabki powinna być zmieniona twarz dziecka na smutne i znudzone oblicze, a słońce powinny przykrywać szare chmury. Otóż nuda jest tutaj największym wrogiem! Po prostu dzieci, a także dorośli nie mają co tu robić.

Włóczyć się bez końca po parku, pełnym pięknej roślinności, cóż to za rozrywka? Dobra dla drepcących wolno mocno postarzałych emerytów i maleńkich dzieci którym, i to przez krótki czas, wystarczy piaskownica, łopatka i wiaderko. 30 lat temu przedstawiłem pierwszemu burmistrzowi Rabki wybranemu w wolnych wyborach koncepcję uatrakcyjnienia uzdrowiska poprzez budowę tematycznego parku rozrywki, który nazwałem „Ogrodem Baśni Polskich”. W tym czasie nie było jeszcze praktycznie mowy o żadnym tego typu obiekcie na terenie Polski, a w szczególności na jej południu. O Zatorze nikt jeszcze nie słyszał, ani nie było planów tego, co mamy od 2005 roku pod nazwą Europejskie Centrum Bajki w Pacanowie. Od burmistrza Wieczorkowskiego usłyszałem jeden krótki wyraz – Nie! I taką mniej więcej odpowiedź otrzymywałem od wszystkich jego następców. Gdybyśmy wtedy rozpoczęli realizację mojego projektu, a miejsce wciąż jest,- pas nadrzeczny Poniczanki, stara część zdrojowego parku aż po „Grzybek”, - mielibyśmy dzisiaj wspaniałą atrakcję przyciągającą tysiące dzieci i dorosłych! Pamiętam kuriozalne zdarzenia związane z moim projektem, jak choćby słowa nieżyjącego już Cezarego Leżeńskiego, który przed laty był Kanclerzem kapituły Orderu Uśmiechu. Na jednym z posiedzeń Rady Miasta we wczesnych latach 90-tych powiedział zwracając się do burmistrza Wieczorkowskiego i wszystkich radnych że, cytuję „ Wszyscy wiemy, bajek polskich po prostu nie ma!”. Ten pan musiał mieć bardzo smutne dzieciństwo.

Mój Ogród Baśni Polskich miał za zadanie nie tylko nieść prostą rozrywkę, ale także uczyć i wychowywać, właśnie poprzez propagowanie polskiej tradycji i literatury dla najmłodszych. Teraz się dowiaduję, iż już po raz czwarty w Pacanowie, na samym początku maja odbywa się Festiwal Literatury Dziecięcej i Młodzieżowej. U nas Iwona Haberny robi podobną rzecz, jednak otoczenie wydarzenia i ukazanie bajek i baśni w formie trwałej, obiektów przestrzennych byłoby rzeczą dalece lepszą. Proponowałem też budowę niewielkiej galerii sztuki, w formie pawilonu w parku, w której moglibyśmy eksponować sztukę dla dziecka. (Rzecz w kraju do tej pory nie spotykana). Mamy w Polsce jednych z najwybitniejszych autorów ilustracji. Te wszystkie moje pomysły rozbijały się o mur ignorancji, prostej niewiedzy, braku wyobraźni i przekonania, że - my wiemy lepiej. Do czego taka postawa doprowadziła widzimy dzisiaj jak na dłoni. Zator jest największym parkiem rozrywki w Polsce przynosząc ogromne dochody gminie na której terenie leży, bezpośrednie z podatków i pośrednie, gdyż stał się miejscem pracy dla wielu mieszkańców okolic. Pacanów kwitnie głównie dzięki wymienionemu przeze mnie przedsięwzięciu. A u nas co? Stagnacja i zator (z małej litery).

Rzecz jasna, w Rabce nie mamy tak wielkich terenów jakie znajdują się w Zatorze, ale możemy wykorzystać to co posiadamy. I powinniśmy wybudować obiekty inne niż w zatorskiej Energylandii. Trzeba tylko odwagi do podjęcia działania i zainwestowania. Dzieci do Rabki nie mogą przyjeżdżać z musu! Oprócz bazy leczniczej powinny mieć również ciekawą bazę rozrywkową, której spora część powinna być dostępna nieodpłatnie, ale nakłady zwracałyby się z nawiązką właśnie poprzez zapełnianie pensjonatów, sanatoriów, korzystanie z gastronomii itp. Również dorośli powinni znaleźć tutaj coś dla siebie, prócz nudnego spaceru po parku. Już dwukrotnie spotkałem się z burmistrzem Świdrem i te rozmowy dały mi nadzieję na ruszenie z projektem. Ale na rozmowach skończyć się nie może. Po trzydziestu latach (!) od powstania projektu, wciąż jestem gotów do współpracy, by pomóc miastu w którym mieszkam.

Piotr Bies, doktor w dziedzinie sztuki wizualne

Wielkanoc 2019"

Oprac. (mr)