Zarząd - wybrany, prezes - nie. KS Wierchy dokończył walne zebranie sprawozdawczo-wyborcze (zdjęcia)

RABKA-ZDRÓJ: Póki co na półkę można odłożyć zapowiedzi wieszczące koniec klubu sportowego Wierchy. Dwa tygodnie temu, gdy nikt nie chciał wejść do zarządu klubu, wydawało się, że zasłużony klub piłkarski czeka zarząd komisaryczny i likwidacja. Jeszcze dzisiaj po mieście krążyły plotki, że zarząd nie powstanie. Ale dziesięcioosobowy zarząd - mimo tego, że wielu odmawiało wejścia w jego skład - udało się stworzyć. Decyzję o tym, kto i jakie stanowisko obejmie, odroczono. Nadal nie padła jednak odpowiedź na pytanie: co z przyszłością klubu? Pewne rozwiązania zaproponowała obecna na spotkaniu burmistrz Ewa Przybyło.

Do nowego zarządu zostali wybrani: Jan Świder, Wiesław Nowak, Jan Kowalczyk, Zdzisław Gacek, Mariusz Miśkowiec, Bogdan Biedroń, Mieczysław Kołaczek, Adolf Woźniak, Jan Wójciak i Ryszard Traczyk. Wejścia do zarządu odmówił dotychczasowy prezes Tomasz Traczyk, który rezygnację z udziału we władzach klubu ogłosił już dwa tygodnie temu. Mimo namów zdania nie zmienił.

Nowo wybrany zarząd zdecydował, że nie wybierze dziś prezesa, wiceprezesów i pozostałych "funkcyjnych". Zrobi to na kolejnym posiedzeniu, które ma się odbyć do końca lipca. Na spotkaniu podkreślano, że liczba członków zarządu nie jest ostateczna. Sugerować to może - o czym mówiono w kuluarach - że do tego gremium jeszcze ktoś wejdzie.

Do Komisji Rewizyjnej wybrano Adama Rapacza, Stanisława Chudego i Mariana Szota, a do Sądu Koleżeńskiego - Antoniego Leszczyńskiego i Zbigniewa Wójciaka. Przewodniczącym Rady Seniorów, z prawem udziału w posiedzeniach zarządu klubu, został Antoni Michalak.

Jeszcze zanim rozpoczęły się dzisiejsze obrady walnego zgromadzenia sprawozdawczo-wyborczego w świetlicy Rabczańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, do członków klubu przemówiła burmistrz Ewa Przybyło, która przyszła na spotkanie ze swoim zastępcą Robertem Wójciakiem. Nie była zadowolona ze stwierdzeń, jakie padły na spotkaniu dwa tygodnie temu, gdy wypominano miastu, że zbyt mało dopłaca do klubu, a hojnie wspiera stowarzyszenie sportowe radnej Michaliny Maciuszek.

Burmistrz przypominała, że od 2008 roku klub nie płaci podatku od nieruchomości, od 2010 roku nie musi utrzymywać obiektu - robi to miasto. W 2010 roku miasto wydało na utrzymanie stadionu 37 tys. zł, w 2011 - 79 tys. zł, w 2012 - 50 tys. zł, w tym już 27 tys. zł, a jest dopiero połowa roku - wyliczała. - A dotacje dla KS Wierchy od 2007 roku wyniosły w sumie 322 tysiące złotych. Stowarzyszenie Olympic dostało w tym czasie 73.250 zł - podkreślała. - To nieprawda, że stowarzyszenie Michaliny Maciuszek ma fory dlatego, że jest ona radną i że dostaje dwa razy więcej - mówiła Ewa Przybyło na dowód pokazując wyliczenia finansowe z przekazanych dotacji.

W drugiej części wystąpienia odniosła się do sytuacji finansowej klubu i jego przyszłości. - Jakiekolwiek pieniądze będą skierowane do klubu, to i tak zawsze będzie ich brakowało - stwierdziła. Jej zdaniem, Wierchy i tak nie są w złej sytuacji, bo kluby grające na podobnym poziomie - np. Huragan Waksmund czy Wiatr Ludźmierz, mają dotacje rzędu 35 tys. zł, a niektóre - jak np. klub w Szczawnicy - jeszcze mniejsze. - Jeżeli ja znajduję takie informacje, to proszę mi powiedzieć, czy za mało daje Rabka klubowi - pytała wyliczając, że średnia roczna dotacja dla klubu to 40 tys. zł.

Zdaniem burmistrz, klub - żeby pozyskiwać większe pieniądze na działalność - powinien pisać wnioski o dotacje np. do Ministerstwa Sportu, Urzędu Marszałkowskiego czy Starostwa Powiatowego. - Tymczasem klub nie występuje o dotacje do innych miejsc poza miastem. Klub nie korzysta z przywilejów i możliwości jakie ma - mówiła.

- Gmina nie może finansować sportu osób dorosłych. To jest wbrew przepisom - mówiła odpowiadając na pytania o wsparcie potrzebne pierwszej drużynie Wierchów. - Natomiast sport młodzieżowy będzie dofinansowany jak dotychczas - zadeklarowała. Ewa Przybyło proponowała, aby klub się rozwinął i stworzył nowe sekcje (teraz ma tylko piłkarską) i na nie pozyskiwał pieniądze. Na dodatkowe sekcje dla dzieci i młodzieży pieniądze w budżecie miasta się znajdą - przekonywała. Szansą na pozyskanie dodatkowych pieniędzy mogłoby też być pobieranie opłat od rodziców dzieci uczęszczających na treningi.

Innym sposobem na wyprowadzenie klubu z kłopotów może być przejęcie go przez miasto, ale to wymaga zmiany statutu klubu, a potem decyzji Rady Miejskiej. - Jednak wówczas każdy rachunek będzie musiał być zatwierdzony przez skarbnika miasta i burmistrza. Wszystko będzie podlegało weryfikacji. Nie wszystkie kluby życzą sobie takiej inwigilacji - przestrzegała Ewa Przybyło.

Członkowie klubu wysłuchali opinii i propozycji burmistrz, ale żadnych decyzji nie podjęli. Propozycji nawet nie przedyskutowano. Wygląda na to, że spoczną one na barkach nowego zarządu.

(mr)