Skandal łapówkarski w Rabce czy wielkie nic?

Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu twierdzi, że szefowie wrocławskiej firmy - dilera samochodów terenowych znanej zachodniej marki - skorumpowali byłego dowódcę jednostki straży pożarnej w Rabce-Zdroju. Mieli gościć go wraz z rodziną na majówce. W zamian strażackie auta z Rabki remontowane były w warsztatach dilera w Długołęce koło Wrocławia - poinformowała "Gazeta Wrocławska".

Marek Pasierbski, właściciel i prezes firmy motoryzacyjnej z Długołęki twierdzi, że to bzdura. - Jeśli ta historia jest łapówką, to ja jako sprzedawca aut nie mogę zrobić żadnej prezentacji dla klientów. Bo wszystkich należałoby oskarżyć o korupcję.

Jak informuje "GW", zarzuty popełnienia przestępstwa - przyjęcia łapówki - usłyszał już strażak z Rabki. Przez kilka miesięcy był nawet aresztowany. A rzekomym łapówkodawcom nikt - jak dotąd - żadnych zarzutów nie przedstawiał. Ale podejrzenia śledczych z Nowego Sącza budzi nie tylko gościna oficera straży na majówce w Długołęce, ale także wożenie samochodów do napraw kilkaset kilometrów, podczas gdy bliżej jest kilku innych autoryzowanych dilerów aut terenowych, to dla prokuratury nadużycie uprawnień. I działanie wbrew rachunkowi ekonomicznemu. - Co najmniej raz auto wiezione było do Wrocławia na lawecie ciągniętej przez ciężarówkę - mówi prokurator Tomasz Kumor z Nowego Sącza. - Teraz auta są remontowane bliżej i nic się z nimi nie dzieje.

Cały artykuł - kliknij TUTAJ