Kłótnia o syna przewodniczącej

Radny Janusz Wójciak (na zdjęciu) nadal domaga się wyjaśnień od burmistrz Ewy Przybyło w sprawie okoliczności, w jakich zatrudniony został w Urzędzie Miejskim w Rabce-Zdroju syn przewodniczącej Rady Miejskiej Marii Górnickiej-Orzeł.

Radny poskarżył się, że burmistrz nie odpowiedziała mu, czy był ogłoszony konkurs na stanowisko, na które został zatrudniony syn przewodniczącej. - Nie może być organizowany konkurs, jeśli pracownik dostał przydział z biura pracy i za przydziałem ma zapewnienie zatrudnienia. Odpowiedź została panu przekazana, ale rozumiem, że pana nie zadowala - mówiła burmistrz Ewa Przybyło.

- Ale zapewniała mnie pani, że brał udział w konkursie - dociekał radny.

- Tak, w konkursie na staż - odparła Ewa Przybyło. - Biuro pracy nie przysyła byle kogo, tylko robi selekcję.

- A czemu od razu pan do niego nie pójdzie się zapytać. Syn pracuje na drugim piętrze - poinformowała radnego Maria Górnicka-Orzeł. - Pan robi to tylko po to, żeby mi dokuczyć. Ja znam pana intencje. Ponieważ pan ciągle pyta o mojego syna, to niech pan idzie i sam z nim porozmawia. Pan jest dorosły, on jest dorosły. Możecie porozmawiać, a nie strzelać do mnie o mojego syna. Miał to pan wiele razy wyjaśniane, a ciągle do tego wraca.

Burmistrz przypomniała radnym, że mają prawo decydować o jej wynagrodzeniu, ale nie tym kogo zatrudnia. - Ale absolutnie niedopuszczalne jest, żebyście ingerowali w zatrudnianie w urzędzie lub jednostkach podległych. Pytanie o konkretną osobę z imienia i nazwiska, to wchodzimy na ochronę dóbr osobistych osób trzecich - ostrzegała Ewa Przybyło.

W dalszej części uczestnicy dyskusji zaczęli się przekrzykiwać, rozmowa zmieniła się w kłótnię, w której padały zarzuty o brak kultury.

Na koniec burmistrz dodała, że nie może mówić o szczegółach zatrudnienia syna przewodniczącej w urzędzie, o które dopytywał radny Janusz Wójciak, bo są to dane wrażliwe, które wynikają z kodeksu pracy.

(mr)