• Gorczański Portal Informacyjny
  • Piątek, 26 kwietnia 2024
  • Imieniny: Marzeny, Klaudiusza, Marceliny
Reklama
Wiadomości
Data: 11 maja 2012, Piątek / Ilość wyświetleń: 3908

Wizyta delegacji Mszany Dolnej w Barcelonie

Co może łączyć Mszanę Dolną ze stolicą Katalonii, Barceloną ? Na tak postawione pytanie, większość z nas odpowie - nic, absolutnie nic. Pewnie wielu fanów w naszym mieście ma FC Barcelona, może ktoś z mieszkańców Mszany Dolnej "za chlebem" zawędrował właśnie w te strony, ale innych, bardziej oficjalnych związków z Katalonią szukać na próżno.

Ale po 22 kwietnia i ta "biała plama" na mapie Europy zniknęła za sprawą nauczycieli i uczniów Zespołu Szkół Miejskich nr 2. Program COMENIUS w ramach którego młodzi ludzie z całej niemal Europy mogą lepiej się poznać, wymienić swoje doświadczenia, zasmakować w kulturze i zwyczajach swoich bliższych i dalszych sąsiadów pozwala i daje szansę szkołom aktywnym na takie właśnie doświadczenia i przeżycia, które szczególnie dla uczniów pozostaną w pamięci na długie jeszcze lata.

W tym miejscu trzeba przypomnieć, że mszańskie szkoły bardzo aktywnie "czerpały" z COMENIUSA - "jedynka" uczestniczyła w dwóch trzyletnich edycjach na przestrzeni lat 2002-2008. Wtedy w murach szkoły gościli Portugalczycy z Porto, Hiszpanie z Santander, Szwedzi z Rosundy i Anglicy z Bristolu. W kolejnych latach do Mszany Dolnej oprócz wymienionych wyżej Portugalczyków, Hiszpanów, Szwedów i Anglików, przyjeżdżali także Rumuni i Turcy. Młodzież i nauczyciele gościli zaś w Bristolu i Rosundzie.

Nie próżnowali też nauczyciele i dzieci z ZSM nr 2 - w pierwszej edycji COMENIUSA partnerami mszańskich wychowawców i uczniów byli Włosi, Słoweńcy i Anglicy. W trwającej obecnie comeniusowej współpracy towarzystwo międzynarodowe tworzą Węgrzy, Włosi, Hiszpanie i Polacy. O spotkaniu w Mszanie Dolnej jesienią ubiegłego roku już pisaliśmy.

Zanim jednak Airbus A320 z mszaniakami na pokładzie odleciał z pyrzowickiego portu do stolicy Katalonii, trzeba było wykonać ogrom pracy organizacyjnej wymaganej regulaminem COMENIUSA. Od samego początku "mózgiem" całego przedsięwzięcia jest Jerzy Ziemianin - nauczyciel języka angielskiego w ZSM nr 2. Do swoich obowiązków wynikających z pracy nauczyciela, dołożył jeszcze te z COMENIUSA. A nie jest ich mało, choć wielu myśli, że właśnie tak jest.

Wyjazd zagraniczny, pobyt w słonecznej Italii, Słowenii czy Barcelonie to zwieńczenie pewnego etapu, ale nie koniec pracy. UE nie daje nic za darmo - nauczyciele uczestniczący w projekcie, zanim jeszcze samolot wylądował w Polsce, zastanawiali się, czy zdążą z przygotowaniem bardzo obszernego raportu ze swojego pobytu w Hiszpanii ? Oprócz bowiem strony opisowej, sprawozdanie musi zawierać również zdjęcia i filmy, udokumentowane relacje w lokalnych mediach i prasie. To wszystko musi zostać zrobione jeszcze przed wakacjami.

Po raz pierwszy w comeniusowej wyprawie poza granice Polski uczestniczyła młodzież - Weronika Domiter, Ania Świerk, Natalia Szczypka i Weronika Rekucka, uczennice klas piątych szkoły podstawowej. "Pedagogiczny" nadzór nad pirenejską wyprawą roztoczyli nauczyciele ZSM nr 2 - Maria Wcisło, wicedyrektor szkoły, Jerzy Ziemianin, nauczyciel j.angielskiego i główny koordynator programu, Jerzy Karczewski, nauczyciel j. angielskiego i Andrzej Leśniak, nauczyciel muzyki. Katalonia powitała przybyszów z Mszany Dolnej chłodem, ale już sami Katalończycy radości, serdecznego i gorącego powitania nie szczędzili.

Dorosła część ekipy zameldowała się w hotelu i po wrzuceniu walizek do pokoi wszyscy piechotą udali się na pierwsze spotkanie do szkoły. Czekali na swoich Gości z Polski nauczyciele, dzieciaki i rodzice, którzy na czas pobytu w Barcelonie "przysposobili" niejako do swoich rodzin czwórkę mszańskich uczennic. Dziewczęta przez cały czas pobytu w Hiszpanii mieszkały w domach swoich rówieśnic - spały w ich pokojach, zasiadały do wspólnych posiłków, razem się bawiły i codziennie uczestniczyły w zajęciach, ale też w chwilach wolnych zwiedzały stolicę Katalonii.

Na każdy dzień uczestnicy COMENIUSA mieli rozpisany bardzo dokładny program. A że towarzystwo było międzynarodowe, bo do Polaków dołączyli jeszcze nauczyciele z Włoch i Węgier, przestrzeganie wspólnych ustaleń, niespóźnianie się i wiele innych porządkowych kwestii, było bardzo istotne. Jak się okazało później, to właśnie mszańska grupa, choć jako jedyni uczestnicy do Katalonii przyjechali z młodzieżą, okazała się najbardziej zdyscyplinowaną i punktualną. Kto zna fantazję Włochów i temperament Hiszpanów, oraz choć kilka słów w języku naszych bratanków Madziarów, wie co mamy na myśli.

Z jakimi wrażeniami zatem wrócili uczestnicy comeniusowej wyprawy do Barcelony ? Bez wyjątku wszystkich, to prawie 2 milionowe miasto zauroczyło, a pewnie swoim tempem wielu przeraziło ? Autobusy, metro, czarne TAXI z żółtymi drzwiami i nieprzebrane rzesze ludzi na ulicach. Kiedy w ciągu dwóch godzin z sennej i spokojnej Mszany Dolnej przenosisz się do tętniącej życiem, aż do godzin grubo po północy, Barcelony, zmianę musisz dostrzec. Katalońscy gospodarze zadbali, by ich goście jak najwięcej zobaczyli - było więc spotkanie z monumentalną katedrą Sagrada Familia, której budowy końca nie widać.

Może trudno uwierzyć, ale genialny architekt Antonio Gaudi rozpoczął przy jej wznoszeniu prace już w roku 1914. By dopilnować każdego szczegółu zamieszkał nawet na terenie budowy świątyni, a po tragicznej śmierci (pod kołami tramwaju) w roku 1926 w jej murach został pochowany. Podziwialiśmy także inne architektoniczne cuda nierozumianego często za życia geniusza - Park Guell, Casa Batlo czy Casa Mila. Ta ostatnia uważana przez wielu za największe dzieło świeckie Gaudiego.

W programie nie mogło zabraknąć wizyty w innej "świątyni" - na barcelońskim gigancie Camp Nou, smutnym tego dnia po porażce katalońskiej jedenastki z londyńską Chelsa w walce o finał Ligi Mistrzów. Ale już następnego dnia Katalończycy na powrót byli szczęśliwi, bo w drugim meczu, którego stawką był finał w Monachium, odwieczny rywal - znienawidzony królewski Real z Madrytu musiał uznać wyższość bawarczyków z Bayernu Monachium. By to zrozumieć, trzeba zgłębić choć trochę historię wzajemnej niechęci Katalończyków i mieszkańców innych części Hiszpanii. Hiszpańscy nauczyciele nie mogli przeoczyć w programie wizyty na sztandarowej alei Barcelony, słynnej La Rambli - to takie katalońskie Krupówki.

Być w Barcelonie i nie przejść 1,2 km La Rambli ? Nie do pomyślenia ! A, że ten spacer przypadł na dzień szczególny, bo 24 kwietnia, a więc w dzień św. Jerzego - w Katalonii zaś Sant Jordi to Patron najważniejszy i największy, wszyscy mogli doświadczyć magii tego dnia, w którym na La Rambli po obu stronach ustawiają się setki straganów, ale tylko z dwoma artykułami ; różami i książkami. Tego bowiem dnia każdy Katalończyk kupuje swojej wybrance różę, ta zaś obdarowuje swojego ukochanego .... książką własnie. Jak podały owego dnia katalońskie media, sprzedano ponad 6 milionów róż. Ilości sprzedanych książek nie znamy.

Był również czas na spotkanie z Krzysztofem Kolumbem, na spacer po jachtowym porcie, na nocny spacer i wizytę na barcelońskiej arenie, na której jeszcze kilka lat temu matadorzy wespół z picadorami w nierównej walce zabijali byki. Dziś to miejsce nie przypomina tamtych lat - ogromne centrum handlowe najlepszych światowych marek z kafejkami, restauracjami i barami na koronie z której rozpościera się zapierający dech widok na stolicę Katalonii. Całe międzynarodowe, comeniusowe towarzystwo zostało przyjęte przez burmistrza dzielnicy Les Corts - nasze dziewczęta stanęły do wspólnej fotografii z trzecim, jak tu się mówi, w hierarchii ważności oficjelem Barcelony. Węgrzy, Włosi i Polacy otrzymali od alcalde stolicy Katalonii pamiątkowe albumy. Na koniec wszyscy stanęli do rodzinnego zdjęcia.

Tak było popołudniami i wieczorami. Zaś czas przed południem wypełniały zajęcia i lekcje w katalońskiej podstawówce - nasze piątoklasistki brały udział w lekcjach matematyki, muzyki i języka angielskiego. Zaś mszańscy nauczyciele podglądali wspólnie z kolegami z Włoch i Węgier swoich katalońskich przyjaciół, ba nawet, jak widać to na jednym zdjęciu, prowadzili zajęcia z muzyki i języka angielskiego (Andrzej Leśniak).

Nauczyciele, dzieci i rodzice z Barcelony chcieli, co zrozumiałe, pokazać również piękno kultury i zwyczajów katolońskich - były więc występy zespołów regionalnych i nauka tańca, budowanie słynnych na cały świat tzw. "castellers" - wieży z ludzi. Na jednym ze zdjęć widać, że Katalończycy zaufali nauczycielowi z Mszany i Jerzy Karczewski stworzył wspólnie z Katalończykami, najniższą część żywej piramidy. Byliśmy również świadkami nocy diabłów i demonów - "correfoc" ze sztucznymi ogniami, jak szaleni biegali po szkolnym boisku wywołując zrozumiałe zainteresowanie przybyszów z Węgier, Polski i Włoch.

Ale wszystko, co dobre ma też swój koniec - w piątek od rana pakowania, pożegnania i trzeba było Barcelonie powiedzieć "adios". Dwie Natalie, Weronikę i Anię odprowadzili ich katalońscy "rodzice-opiekunowie" i rówieśnice. Z pewnością nawiązała się nić przyjaźni między tymi młodymi ludźmi. Nauczyciele swoje znajomości i przyjaźnie jeszcze pogłębili. Może uda się do nich kiedyś wrócić, może nie wygasną wraz z programem COMENIUS?

Opuszczaliśmy Barcelonę zamgloną i chłodną, kiedy samolot lądował w Pyrzowicach pod Katowicami, lecący z nami młodzi Hiszpanie z Walencji przecierali oczy ze zdumienia - termometr na budynku portu lotniczego wskazywał 29 stopni Celsjusza, zaś w Mszanie Dolnej na nasze dzielne uczennice czekały wyciągnięte ramiona stęsknionych mamusi.

Źródło: Urząd Miasta Mszana Dolna
Reklama
Zobacz także

Witold Latusek: "Kurz wyborczy opada"

Piątek, 26 kwietnia 2024 19:07

Budowa ruszyła

Piątek, 26 kwietnia 2024 08:34

Majówka w Amfiteatrze z Meloarte

Piątek, 26 kwietnia 2024 08:33
Reklama